czwartek, 17 listopada 2016

Kolorowanki dla dorosłych

Kolorowanki antystresowe/Kolorowanki dla dorosłych

Miałam o tym napisać tak na oko-pół roku temu.Jakoś tak zleciało do dziś...
Kolorowanie to bardzo wdzięczne zajęcie,szczególnie gdy potrzebujemy się wyciszyć.Sprawia mi to dużą przyjemność,szczególnie w połączeniu z dobrą muzyką    
i kubkiem kawy.
Polecam bardzo,bardzo!

 (przepraszam za jakość zdjęć-kalkulator się psuje hehe)

 


 

         Co kolorujemy?
 Mamy dwie oryginalne kolorowanki-Arabeski i Pokoloruj swoje marzenia ( kolorowanki plus złote myśli,cytaty)

  Arabeski to dramat-dla mnie za drobne ( aż oczy bolą) i za nudne.


Natomiast te drugie bardzo fajne,bo różnorakie,większe elementy do kolorowania i dodatkowo fajne teksty.




        Furorę w moim domu zrobiły jednak kolorowanki znalezione w otchłani internetów i wydrukowane.
Polubiłam tak ja,jak i Misiek,bo kolorujemy we dwójkę;)


        Czym kolorujemy?
Kredkami wszelkiego rodzaju i gatunku.
Bambino-najlepsze są te grube dla przedszkolaków,Bic-drewniane cienkie,Colorino-mamy drewniane cienkie i grube(trójkątne) i pastele olejne,i kilka Koh-i-Noor-drewnianych,wielokolorowych (bardzo fajne)

sobota, 21 maja 2016

Wibo-testowanie.


Przetestowałam produkty Wibo:



(przepraszam za jakość zdjęć-a raczej jej brak,nie były robione ani tosterem ani kalkulatorem-mam po prostu kijowy aparat w telefonie:) ) 


No cóż...jestem zawiedziona...
       Kocham maskary-niestety ta No Limit Lashes okazała się dla mnie nieciekawa..Mam swoje widzimisię to fakt,ale moje rzęsy niestety wyglądają z tym tuszem fatalnie.
       Być może to kwestia szczotki-tu jest silikonowa (być może też brak mi wprawy w używaniu tego rodzaju szczotki-unikam ich jak mogę),zdecydowanie wolę te z wszelakimi włoskami:)
Rzęsy naturalnie mam dość długie i już się cieszyłam,że będą do niebaaa,a tu pech-owadzie nóżki;/
Szczotka nabiera koszmarnie dużo tuszu który bardzo ciężko jest rozprowadzić i mam efekt posklejanych rzęs-wydłużonych co prawda,ale posklejanych:)
         W opisie wyczytałam,że ilością warstw regulujemy wygląd rzęs-grubość,długość,objętość.Dla mnie to rzecz niewykonalna-dwie czy trzy warstwy tego tuszu na rzęsach skoro jedna je posklejała;)
        Sam w sobie być może nie jest zły-konsystencja wydaje się niezła-jutro spróbuję użyć go z inną szczotką.Powalczę-nie odpuszczę,może jeszcze zmienię zdanie.Heh-postaram się używać go codziennie.Napiszę za jakiś czas jak wygląda i czy wytrzymałam :)

Ale fakt-tusz jest trwały,trzyma się dobrze,wydłuża rzęsy i zmywa się też bezproblemowo.(plusy za to)

Ogółem na 5 pkt daję( w dniu dzisiejszym) jakieś 2


 Tu test wypadł o wiele lepiej.
      Dostałam pomadkę w pięknym kolorze fuksji.
Wielką niespodzianką było to,że jest MATOWA.No szok!Taki kolor w macie to naprawdę coś pięknego!
      Pomadka jest super trwała-i to żadna przesada.Wytrzymała :poranną kawę-zero śladu na kubku!
Wytrzymała obiad,i inne tam podjadanie:) Lekko zjaśniała pod wieczór.
Trzymała się bite 8 godz bez żadnego uszczerbku na jej wyglądzie.Warto,warto ją mieć.
      Nakłada się przyjemnie jest taka kremowa,nie czuję drażniącego zapachu(jest delikatnie wyczuwalny-taki sztuczny,ale czuć go tylko wsadzając nos w opakowanie)-więc to dodatkowy plus.

Ogółem na 5 pkt daję 5 z plusem!



Fajne opakowanie.Wzór na wieczku przywodzi na myśl srebrno-złotą mandalę.
      Z opisu wynika,ze jest to puder korygująco-rozświetlający.Moim zdaniem bardziej rozświetla niż koryguje.Cóż,jest to też zapewne już kwestia cery -moja ma 40 lat i skorygować to na niej pewne rzeczy może tylko i wyłącznie bardzo dobry korektor.(a najlepiej to skorygowałby mnie jakiś eliksir odmładzający o  20 lat:))
     W pudełeczku znajdziemy sześć kolorów kuleczek:
zielone-korygujące zaczerwienienia,
białe-odbijające światło,
różowe i liliowe-nadające cerze świeżość,
złote-rozświetlające,
brązowe-nadające naturalny kolor.
Po nałożeniu pędzlem najbardziej wybijał się perłowy połysk (czy jak to nazwać).Nie wyglądało to źle-myślę,że po prostu na mocniej opalonej skórze bardziej będzie widać te białe i różowe kuleczki.
Zdecydowanie skóra wydawała się bardziej świeża i rozświetlona (choć z tym perłowym...hehe)
Polecam wszystkim dziewczynom i kobietom-kto i jak użyje i dokąd idąc-to już każdego własny pomysł:)

      I tu znów fajnie,że nie ma zapachu nałożony na skórę-nie czuję nic.Z nosem w opakowaniu owszem jest-sztuczny,ale dość słaby zapach.

pe.es a kto nam 40latkom zabroni rozświetlić twarz tym cudem na wyjście do sklepu po bułki? :D

 Ogółem na 5 pkt dałabym 5





Bardzo dziękuję  marce Wibo za możliwość przetestowania produktów.

czwartek, 28 kwietnia 2016

Le Petit Marseillais-testowanie

Olejek pod prysznic (Olejek arganowy+Kwiat pomarańczy)
 i regenerujący krem do rąk (Masło Shea,Aloes i Wosk pszczeli)



No nie sądziłam,że pomarańcza,której wręcz unikam będzie tak pięknie pachnieć.Olejek pachnie obłędnie.Nie umiem tego zapachu nazwać,nie jest podobny do niczego co znam dotychczas.
Podoba mi się! A jestem wybredną jędzą :)

Nie widzę nagłego "polepszenia" skóry czy coś,ale jak na tę chwilę wystarcza mi ten cudny,relaksujący zapach pod prysznicem czy też w wannie.


Natomiast krem do rąk dał mi od razu niemal widoczne efekty.Nad zapachem oczywiście też mogłabym się tu rozwodzić,bo też pachnie świetnie,ale bardziej cieszy mnie to,że moje dłonie,na co dzień pracujące przy acetonie,lakierze i innych tego typu paskudztwach,wysuszone i biedne takie po tym kremie są po prostu  woow!:)
Natychmiast (NATYCHMIAST!) skóra jest gładka,miękka i odżywiona.Wchłania się błyskawicznie nie pozostawiając po sobie śladu(tzw filmu-czego nie znoszę serdecznie).Cieszy mnie to bardzo,bo nie byłam nastawiona na taki fajny efekt.

Polecam.Jak najbardziej i z czystym sumieniem.Moc naturalnych składników i ciekawe ich połączenia sprawią Wam niejedną,miłą niespodziankę:)

pe.es
No dobra.Żeby nie było,że się niczego nie przyczepiłam: opakowanie olejku trochę ciężko otworzyć,mogłoby to być jakieś inne,łatwiejsze,żeby nie łamać sobie paznokci,ale wybaczam.Za te cudne zapachy wybaczam! :)


‪#‎AmbasadorkaLPM

poniedziałek, 29 lutego 2016

L’Oréal Paris Revitalift Filler [HA]-testowanie


Revitalift Filler [HA]

Z wielką przyjemnością przedstawiam Wam zawartość paczki od L’Oréal Paris!

       Oczywiście bardzo niecierpliwie rozpakowywałam te cuda.Pierwszą rzeczą jaką musiałam,bezapelacyjnie MUSIAŁAM zrobić to poznać zapach.

      Na pierwszy ogień poszło serum Revitalift Filler [HA] 
Opakowanie-piękne,eleganckie,żeby nie powiedzieć ekskluzywne.
Miło było je mieć we własnych rękach i takie moje.
Bałam się zapachu-od wielu lat cierpię na migreny i byle nowy zapach(och stare też!) potrafi spowodować kilkudniowy ból.
     

 Okazało się,ze zapach mimo to,że dość intensywny-wyraźny kompletnie mi nie przeszkadza.
       
Konsystencja serum bardzo fajna,nie skapuje z palca ( o ile nie nakładziemy pół opakowania :) ),rozprowadza się dobrze i nie zostawia po sobie najmniejszego śladu lepkości czy tłustości jakie bywają zmorami naszymi i wielu niby dobrych kremów.


Następnie Krem  Revitalift Filler [HA] .
A i tu niespodzianka,a co!Opakowanie-słoiczek taaaki piękny!
 Zdjęcia (tak wiem wygladają jak robione kalkulatorem;p) nie oddają urody opakowań.A szkoda.
 Zapach ten sam oczywiście.Konsystencja bardziej kremowa-gęstsza od serum,na skórze rozprowadza się bardzo dobrze i również nie pozostawia po sobie niefajnych śladów j/w.




Podsumowanie po dwóch tygodniach stosowania:
1x rano serum plus kem,
1x wieczorem-sam krem.

 W moim 41 letnim życiu smarowałam się,maziałam,używałam,testowałam 
z lepszymi lub gorszymi  efektami(raczej tymi drugimi) no nie wiem...dziesiątek kremów i tym podobnych.Setek?Nie wiem.W każdym razie dużo.
Problem dla migrenowca to zwykle zapach kosmetyku.Czym wyraźniejszy tym większe ryzyko ataku migreny.

*Tu seria Revitalift Filler [HA] zaskoczyła mnie tym,że zapach mi nie przeszkadza.To bardzo duży plus.

*Kolejny plus za brak "filmu" na skórze.Kompletnie nic-no zero-choć bardzo starałam się znaleźć cokolwiek-ot taki już mam podły charakterek i paskudną cerę mieszaną-nie znalazłam NIC!

*Następny plus ( nie za dużo tych plusów jak na moją wredna osobę? hmm;p ) za zmiany jakie widzę na skórze.Niby delikatne,ale widzę.Maleńkie zmarszczki pod oczami są jakby płytsze,gorzej będzie z tzw lwią zmarszczką,bo posiadam,jako żem ja spod Lwa.
      Nie panuję kompletnie nad mimiką-robię miliony głupich min wiec zapewne któraś kiedyś i tak zostanie heh.

Zachwyt:
 Ot,wstaję sobie rano,a skóra jakby tuż po użyciu kremu-nawilżona-a raczej zregenerowana.
Zupełnie inna,jak nowa.Miękka,bardziej "gęsta" powiedziałabym,odżywiona.Ciężko to opisać :)

*Używałam rano serum,na to po wchłonięciu krem,i na to ( a co sobie będę trzeciej warstwy żałować?) podkład.
I tu niemałe zaskoczenie,bo jak krem Magic Blur niemiłosiernie się "kulkował" i sam i z podkładem-zapewne i w słoiczku się sobie sam "kulkował:),to seria Revitalift Filler [HA] moim skromnym zdaniem to strzał w dziesiątkę.
Skóra się raz,ze nie świeci to ciągle jest to wrażenie odżywienia.

Przy szczerych chęciach i zaangażowaniu całą moją wredna osoba-minusów to to nie posiada.
Nawet cena jest spoko:)

Dobrze działa samo serum,sam krem czy wszystko ze wszystkim.
Petarda!


Serdecznie polecam!
 Małgosia

sobota, 20 lutego 2016

Nowy start.

Zaczynam na nowo.
Wykasowałam stare wpisy,zostawiłam tylko kilka-w sumie nie wiem z jakiego powodu,ale zostały.
Zdaje się,że bedzie to zupełnie co innego niż zakładałam wiele lat temu:)